piątek, 22 października 2010

By Justin :
Mineło kilka dni od ostaniego wydarzenia a Jesica nadal nie pojawiała sie w szkole.To było dziwne bo zawsze ją widywałem a jej widok sprawiał mi wielką radość.Postanowiłem sprawdzić co sie dzieje.Problem był jeden : nie znałem jej adresu, a wiedziałem ze nia namiescju zapytać o adres Ronnie.Wkradłem sie wiec do szkolnego sekretariatu i przejżałem dziennik.spisałem adress. uff ostro grałem gdyby ktoś mnie zobaczył było by nieprzyjemnie.Wyszedłem ze szkoły, i poszedłem pod danny adres.Oby tylko otorzyła - powtarzaem sobie w myśli i nagle? Jeeesst moim oczom ukazała sie Jessica.
By Jessika :
Co Ty tu robisz ? - wychyliłam głowie za drzwi., marszcząc czoło.
Bo Ja,ja chciałemm - zmieszał się.
Czego chciałeś ? nie mam ochoty z nikim rozmawiać - zamnkełam drzwi.Ale jednak w myslach pragnełam sie komuś wyżalić,porozmawiać.
By Justin : Zamkneła drzwi? tss Ja nie odpusczęę! zacząłem walić z wiekszą siłą w drzwi.
- Jesiica otwórz proszę..
otworzyłaa..No na reszczie, moge wejść? czy będe tak tu stał do wieczora ?
By Jessica :
Raczej będziesz stał - uśmiechnełam sie ironicznie.
Nie udawaj takiej nieosiągalnej! okei ? - zatrasował ręką dzrzwi i wszedł do środka.
- Więc czego chcesz ? 
- Przyszedłem, oddać Ci książki, nie pojawiasz sie w szkole,myslałem ze po nie przyjdziesz ...
- źle myślałeś. 
By Justin.
- słuchaj Jessika wiem,że to tylko gra skończ udawać jak to mnie nie nawidzisz i jaka to jestes nie do wziecia i nie do zdobycia.- Musiałem to powiedzieć,
- I co przyszedłeś tutaj zeby prawic mi kazanie? na mój temat ? - uniosła brew. - wtyglądała nieziemsko jak sie złościła.
- Nie, nie źle mnie zrozumiałaś.Ja po prostu martwiłem sie ze coś Ci sie stalo, bo nie ma cie w szkole od dłuższego czasu....ii..
- mhm no jak widzisz zyje nic mi nie jest, możesz byc spokojny! i zaraz zaara, nie rozumiem Ty? Ty? się o mnie martwisz ? - parskenła śmiechem, aż zrobiło mi sie głupio.
- Czy to źleee ? - zapytałem ?
- Ty mnie nie rozumiesz - usiadłam na kanapie.zakrywając twarz rękami.
- Staram się, ale możesz mi pomoć? - usiadł obok.
- Justin, Ja zawsze byłam traktowana w tej szkole jak śmieć bo jestem inna, nowa, bo nie mam matki milonerki i ojca biznesmena.Moje życie to jedno wielke gówno! a Tu najlepszy chłopak ze szkoły przychodzi do mnie do domu pod pretekstem oddania mi książek,a  prawda jest taka,że chce ode mnie czegoś więcej...
- Rozumiem.., tzn nie rozumiem - zaśmiaał się słodko.
- To,że nie ufam ludziom takim jak Ty.
- Ale ja, nie jestem taki jak myślisz - zaprzeczał.
- jakoś w to nie wierzee..
- Jesiicaa mi na tobie zależy i będe o Ciebie walczył czy tego chcesz czy nie.Zrobie wszystko by przekonać Ciebie do Siebie.- mówiąc to patrzył na mnie tak,tak przeszywająco..
- Jesteś wyjątkowaa, inna niz reszta tych..- i w tym momencie zadzwonił jego telefon.
By Justin :
Szlaaag akurat w takim momencie..oderbrałem.
- Tak,taak zaraz będe, noo już wychodzęę!! 
- Przepraszam ale muszę, to pilne - przeprosiłem ją..
- yhym nie ma sprawy ..
- Obiecuje,że wrócimy do tej rozmowy - kierwowałem sie w kierunku drzwi.
by Jessica :
- Juustin! - zatrzymałam go..
- taak? - wrócił.
- ksiąążki - wyciągnełam ręke, śmiejac sie.
- ah no tak wybaczz. - podał ksiązki i zniknął za dzrzwiami.

CDN.

1 komentarz:

  1. zajebiste ! ;*
    zakochałem się w tym opowiadaniu .. ; )
    wb do mnie: http://jb-miedzyniebemaziemia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń